poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Burze Powracają...



Mieliśmy w ostatnich dniach kilka poważnych nawałnic burzowych z bardzo gwałtownym przebiegiem i setkami wyładowań atmosferycznych, które zebrały śmiertelne żniwo.


Burze i błyskawice, jako zjawisko powoli zaczynają siać grozę i budzić respekt.









Częstotliwość piorunów podczas przechodzenia centrum frontu liczona jest już w setkach. Przy tym występowanie silnych wiatrów, które potrafią przeobrazić się w silne wiry powietrzne nie jest już niczym dziwnym.

Zastanawia mnie kształt chmur tuż przed mającą przyjść burzą. Jest on owalny, jakby talerzowaty, w przodku pchane są zwykle walcowate, obracające się chmury.

Pamiętam, że pierwszy raz zobaczyłem takie zjawisko latem 2008 roku.

Wyglądało to jak zasłona następująca po niebie w gwałtownym przebiegu. Wtedy wystąpiło ono tylko raz nad regionem Łódzkim.

W tym roku natomiast obserwujemy w zasadzie cykliczne powtórki tego samego ekspresyjnego rodzaju burz. Czyli sam charakter kumulacji energii zmienił się diametralnie. Mamy dziś rozczapierzone siatki przebiegów elektrycznych na niebie, które są tak liczne, że widowisko swym niezwykłym migotaniem przypomina nam lampę stroboskopową.

Zaobserwowałem też ostatnio dziwne językowate zielone ogniki na krawędziach budynków, co może tylko świadczyć o bardzo dużej ilości energii skumulowanej tuż przed burzą.

Powinniśmy uważać na wysokie drzewa i stalowe piorunochrony, często biegnące przy chodnikach, na których przechodzą piesi. Unikajmy też wysokich wzniesień na spacerach, oraz bliskości dużych zbiorników wodnych. W domu urządzenia antenowe i internetowe podczas wyładowań powinny być wyłączone z instalacji.

Te ważne i proste środki ostrożności mogą zapobiec ewentualnemu nieszczęściu, tym bardziej, że dzisiejsze ogniska burzowe są niesłychanie zjonizowane.

A jeszcze kilka lat temu chmura burzowa, tradycyjnie miała kształt kowadła z ciemnym spodem. Wyładowania były raczej pojedyncze, które spływały głównie bezpośrednio z pod chmury do ziemi, front atmosferyczny szybko się stabilizował.

Te zjawiska, z którymi mamy dziś do czynienia mają kilka ognisk energetycznych a zauważyłem też jakby przekazywanie sobie energii elektrycznej z jednego centra burzowego do innego, odległego kilka kilometrów od siebie w postaci pajęczej sieci błyskawic przebiegającej po niebie.

Myślę, że taki charakter ma związek nie tylko z ociepleniem klimatu, lecz z czymś, o czym jeszcze nie wiemy.

Przypuszczam, że może związane jest to w jakiś sposób z polem elektromagnetycznym ziemi lub ze stanem obecnym promieniowania kosmicznego o dużej energii.

Może ze wzrastającą już od 2009 roku aktywnością naszego słońca?

Zjawisko powstawania wyładowań burzowych, mimo najnowszych technologii i badań nie zostało jeszcze zbadane we wszystkich swoich aspektach.

Przykładem mogą być „Jetsy”, które po drugiej stronie okrycia chmur wylatują bezpośrednio w kosmos.

Zjawisko to odkryte i sfilmowane przez załogę promu kosmicznego na orbicie, wprawiło naukowców z NASA w niejakie zdumienie, ponieważ dalej w głąb kosmosu po prostu nie ma już gazów, do których te wyładowania mogłyby przebiegać. A wygląda to jak wieże elektryczne, które pędzą w próżnię kosmosu.

Być może, jest to potwierdzenie bezpośredniego wpływu pola elektromagnetycznego ziemi na energię elektryczną.

Pole elektromagnetyczne ziemi powstaje podobnie jak w transformatorach, wokół jądra planety krąży biegunowe pole, które widać na przykładzie zwykłego kompasu. Zaburzenia częstotliwości elektromagnetyzmu ziemi teoretycznie mogą powodować jonizację chmur i powstawanie ładunków elektrycznych na dużych wysokościach.

Zawsze, gdy obserwuje burzę, jestem nią jakby zauroczony. Niecodzienne światło błyskawic, różowe i jakby neonowe zapalenie sklepienia nieba zaskakującym zygzakowatym przebiegiem jest niesamowitym widowiskiem.

W tym 2009 roku mamy kumulację nawałnic, już cyklicznie jak woda gotowana w czajniku, następuje kipiel gorąca i nagłe ochłodzenie. Myślę, że to zjawisko będzie narastało w swej ekspresyjnej postaci.

W każdych kolejnych latach możemy się spodziewać jeszcze silniejszych nawałnic.

Myślę, że i tej zimy będziemy świadkami zmian klimatu, ze śnieżycami i burzami lodowymi u nas jeszcze nieznanymi…

Na pewno człowiek w jakimś stopniu przyczynił się do tych zmian, jednak raczej nie w tak wielkim stopniu jak to się obecnie pokazuje.

Myślę, że duży wpływ miały zmiany stałej trasy prądów oceanicznych, które przemieszczały dużą porcję ciepłoty ziemi, co mogło przyspieszyć topnienie lodowców, a w następstwie powoduje spływanie mas wody ku równikowi.

Musimy wziąć też pod uwagę erupcję wulkanów, które niezwykle aktywują się w tych czasach, w takich rejonach jak Alaska.

Marek Jakub Bliźniak