wtorek, 18 sierpnia 2009

Tak było…

Powrót do domu, nie pomniejsza skargi

W kretowisku ludzkich siedlisk,

miasto niby bez adresu czy imienia।


Tu nie znajdziesz reakcji wrogiego sumienia.

Dlaczego więc idziesz do ciemnego domu?

Wołanie głosu, czy echo dawnego miasta?


Wydał cię los, dumny, porywczy.

W okrycie zimnej nocy,

powstańczych i krętych lamp pogiętych,

co świecami są krętej linii wilczej ulicy।


Dziwne siedliska, te mi są znajome.

Twarze przyjaciół w ścianach,

z tych otworów, lecz bez okiennic,

czas wychyla wspomnieniem dymnym,

starych opuszczonych kamienic।


Dźwięk imion twardych,

nagrobnych tablic chodnika,

krok, ktoś przemyka, cisza, sygnał i nic a słabość,

mniej szans, więcej sam na sam,

z tym duchem powstańczego miasta…


Jeszcze krok do schronu,

tam wejście w gruzie zwalonego domu

Zostanie tylko dym wspomnień.

Miasta tak milczącego, dziś powstałego, żywego.

Miasta z błogosławionym przystankiem।


Pamiętajmy i dziś, o nich,

Bo inaczej - kto wspomni nas?